Emerytowany komendant wojewódzki straży pożarnej Stanisław Mikulak wspomina swoją strażacką służbę i związki z ziemią szczycieńską.

Moja strażacka służba (cz.8)

Mizerna pensja

Melduję się u ówczesnego Komendanta Wojewódzkiego Staży Pożarnych w Olsztynie mjr. Tadeusza Hornziela, który przychyla się do mojej prośby i kieruje mnie do Szczytna. Służbę rozpoczynam 1 lipca 1956 r. w Komendzie Powiatowej Straży Pożarnych w Szczytnie, kierowanej przez aspiranta pożarnictwa Mariana Bulskiego. Otrzymuję mizerną pensję w wysokości 600 zł (zegarek radziecki „pabieda” kosztował 800 zł) i rower marki Pafaro do wykonywania prac terenowych. Z powodu braku jakiegokolwiek zakwaterowania w Szczytnie zamieszkuję u rodziców w Nowych Kiejkutach, skąd codziennie dojeżdżam rowerem do służby. Strażacy kiejkuccy przyjęli mnie z szacunkiem i honorami należnymi oficerowi, chociaż dziwili się brakiem na pagonach gwiazdek. Szczególnie nie podobało się to komendantowi Gołocie, który usilnie namawiał, bym przypiął te gwiazdki samowolnie, dawał mi nawet swoje.

Służbowe obowiązki

Komendant Bulski powierza mi: sprawy operacyjne, szkoleniowe i techniczne oraz zastępstwo w czasie jego nieobecności, a także nadzór nad pogotowiem bojowym. Wykonywanie tych zadań wiązało się z częstymi wyjazdami w teren do ochotniczych straży pożarnych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.